Bądź na bieżąco - RSS

ESXi – dostrajamy xsibackup

29 marca, 2020 | Brak Komentarzy | Kategoria: Porady
ESXi - narzędzia

WMware ESXi jest naprawdę bardzo przydatnym rozwiązaniem dla wirtualizacji całych systemów. Ponad rok temu pisałem o narzędziu xsibackup, które w wersji nieodpłatnej pozwala wykonywać kopie zapasowe maszyn wirtualnych. Zrobienie kopii to jedna sprawa, czym innym jest przywrócenie z niej systemu. Oczywiście wersja bezpłatna nie ma takiej opcji. Jak sprawdziłem plik z kopią bardzo dobrze nadaje się do wykorzystania przez inne narzędzie,
VMware vCenter Converter Standalone. W ten sposób można cieszyć się całkiem sprawnym systemem zapisywania i odtwarzania maszyn wirtualnych w przypadku awarii. Nawet totalnej katastrofy. Wielu administratorom zapewnia to spokojny sen.

Skoro już mowa o tym czego brakuje w wolnej wersji xsibackup, to tydzień temu natrafiłem na jeszcze jedno ograniczenie. Przy wykonywaniu kopii zapasowych potrzebne jest miejsce nie tylko na samą kopie ale także na operacje związane z buforowaniem i danymi tymczasowymi tworzonymi podczas całego procesu.

Korzystając z przykładu – kupiłem 2 dyski dodatkowe dyski do serwera, tego samego rozmiaru. Pomijając przyczynę nie mogłem dodać ich do macierzy RAID. Postanowiłem na pierwszym utworzyć maszynę wirtualną a na drugi zrzucać codziennie pełną kopię/duplikat tejże. Oczywiście zostawiłem nieco miejsca na pierwszym dysku. Jak się okazało było go zdecydowanie za mało na drugim (tam gdzie docelowo miała być kopia). Zaraz, zaraz możecie zapytać, coś się tutaj nie zgadza. I rzeczywiście za pierwszym razem xsibackup tworzył pierwszą kopię. Jednak zdecydowanie nie chciał wykonać jej po raz drugi jeżeli w tym miejscu znajdowała się kopia z poprzedniego dnia. Niby sprawa jest prosta bo przecież nasuwa się od razu rozwiązanie. Polega ono na usuwaniu za każdym razem istniejącej kopii przed wykonaniem kolejnej. Przecież każdy program do backupów ma coś takiego. Niestety xsibackup w wersji darmowej nie ma!

W tym momencie rozpoczęła się przygoda z ESXi. Usunięcie danych z katalogu w systemie Linux to nic trudnego:

rm -R /scieka_do_katalogu/*

Ponieważ WMware ESXi to tak naprawdę Linux (no może to nie całkiem prawda), można zatem skorzystać właśnie z tej komendy. Należałoby dopisać ją do crona systemowego, tuż przed wykonywaniem kopii zapasowej xsibackup, która już się tam znajduje. I właśnie dostrajanie po swojemu ESXi na tym poziomie jest delikatnie mówiąc kłopotliwe. Dlatego wpadłem na pomysł, żeby zastosować pewną sztuczkę.

xsibackup ma już gotowy zestaw skryptów pozwalający na dodawanie zadań systemowych wg z góry zdefiniowanego harmonogramu. Zadania są umieszczane w jego katalogu instalacyjnym zgodnie z narzuconą konwencją. Pierwsze zadanie znajduje się w pliku:

../xsibackup/jobs/001

Drugie będzie miało nazwę 002 itd. Dlaczego zatem nie dodać w tym miejscu wspomnianej wcześniej komendy – właśnie jako kolejnego zadania? Czyli zawartość pliku 002 powinna wyglądać jak nasza komenda:

„rm -R /sciezka_do_katalogu/*”

Teraz należ jeszcze pamiętać o dodaniu zadanie do crona. Robimy to tak jak w typowym systemie linuksowym, z tym że tutaj edytujemy plik:

../xsibackup/conf/root-crontab

Aby ostatecznie zatwierdzić wszystkie zmiany wywołujemy polecenie

./xsibackup —update-cron

Jeśli nie zostaliśmy ostrzeżeni komunikatami o błędach to znaczy, że udało się. Teraz wystarczy poczekać dzień, dwa aby przekonać się czy nasz backup zadziała poprawnie.

MG

Tagi: ,

Eksport i import LDAP

23 lutego, 2020 | Brak Komentarzy | Kategoria: Linux, Porady
LDAP, LDIF

Przez ostanich parę lat serwery poczty e-mail przeszły niemałą rewolucję. Jak dobrze pamiętam, kiedyś postawienie własnego MXa wiązało się z konkretną pracą. Mówiąc precyzyjniej zabezpieczeniem takiego serwera tak, aby nie był open-relayem, włączeniem wszystkich autoryzacji i np. przygotowaniem skrzynek z obsługą IMAP, LDAP itp. Obecnie można w miarę łatwo osiągnąć ten cel stosując dopracowane i wygodne w użyciu platformy, jak chociażby iRedMail. Jest to prawdą w odniesieniu do standardowych konfiguracji. Nie po to jednak mamy Linuxa aby zostawić rzeczy samym sobie i nie próbować zmieniać czy poprawiać konfiguracji, czytaj – dostosowywać do swoich potrzeb.

Przy rozbudowanych systemach, z obsługą dużej liczby skrzynek pocztowych, wygodną metodą jest przechowywanie konfiguracji w bazie danych. Osobiście preferuję w tym celu usługi katalogowe LDAP. Moim zdaniem są szybkie i niezawodne, a odpowiednio skonfigurowane bezpieczne. Wspomniany iRedMail pozwala na organizowanie warstwy logiki serwera pocztowego za pomocą LDAPa.

Świat nie stoi w miejscu i nawet jeżeli jako administratorzy mamy względny spokój, bo nikt od nas nie wymaga przenoszenia usługi pocztowej do nowego dostawcy lub na nowe serwery, to zawsze może się zdarzyć, że sami zostaniemy do tego zmuszeni, bo np. chcemy wymienić sprzęt (lub fizycznie nawet cały serwer). Oczywiście w najprostszym scenariuszu będzie się to wiązało z wykonaniem kopii zapasowej bazy LDAP a potem odtworzeniem jej na nowym węźle. No właśnie – w najprostszym, co się jednak stanie jeżeli musimy zmienić co nieco w naszej usłudze katalogowej.

Przykładem takiej ingerencji może być wymuszenie zmiany atrybutu Distinguished Name – DN. Dzieje się tak, gdy przenosimy jedną z obsługiwanych domen emailowych do całkowicie nowej struktury LDAP. W tym miejscu okazuje się jak wygodny i zarazem niewygodny potrafi być LDAP. Otóż dla jego doświadczonego użytkownika sprawa jest prosta i realizowana w 3 krokach:

  • wyeksportuj starą bazę LDAP do pliku LDIF (format tekstowy, bez kompresji)
  • wyedytuj dowolnym edytorem plik LDIF i wprowadź potrzebne zmiany
  • zaimportuj plik LDIF do nowej bazy LDAP

I wszystko byłoby dobrze gdyby nie fakt, że w trakcie eksportu każdy wiersz pliku LDIF jest obcinany do 76 znaków a część nadmiarowa przenoszona ze spacją do nowej linii. Bardzo to utrudnia zastosowanie popularnej metody edycji Search and Replace, ponieważ wzorzec wyszukiwania nie jest jednoznaczny. Należy po prostu inteligentnie usunąć wszystkie miejsca łamiania wiersza.

Jeżeli dysponujemy Linuxem z jego wszelkiemi udogodnieniami i narzędziami to przepis jak to zrobić będzie prosty:

awk 'NR>1 && !sub(/^ /,""){print s; s=""} \ 
{s = s $0} END{print s}' stary.ldif > nowy.ldif

Potem pozostaje już tylko import atrybutów z wartościami do nowej bazy LDAP.

MG

Tagi: , , ,

DNSBL i Postfix

26 stycznia, 2020 | Brak Komentarzy | Kategoria: Linux, Porady
DNSBL, Postfix, spam

RBL, DNSBL o co w tym chodzi? Chociaż czasami poczta elektroniczna nie jest łatwa w konfiguracji to do tej pory, przynajmniej moim zdaniem, nie wymyślono lepszego zamiennika. Szczególnie jeśli mowa np. o korespondencji firmowej, oficjalnej itp. Będąc administratorem firmowego serwera pocztowego na pewno nie unikniemy walki ze spamem i temu chciałbym poświęcić ten wpis.

Wydawać by się mogło, że temat jest ponad miarę wyeksploatowany i w zasadzie nie ma nad czym się rozwodzić. Dlatego nie chcę się skupiać na instalacji i zabezpieczeniu serwera w całości. W końcu można do tego użyć chociażby pakietu iRedMail, który naprawdę polecam. Tym razem chcę pokazać jak ubić spam na wejściu, czyli na poziomie Postfixa, a jeszcze precyzyjniej na poziomie demona systemowego nierozerwalnie z nim związanego – mowa o Postscreen. Zwróćmy od razu uwagę, że taka konfiguracja nie wymaga instalacji np. Amavis i Spamassasin, co bywa pewnym wyzwaniem, zwłaszcza dla początkujących użtkowników.

Podstawą dla przytaczanego tutaj rozwiązania jest DNSBL, czyli czarna lista tworzona z pomocą DNS. Nie musimy tworzyć jej sami, możemy wykorzystać ogólnodostępne serwisy, które robią to dla nas. Z Postfixem bardzo dobrze komponują się dwa z nich – Spamhaus oraz BarracudaCentral. W tym miejscu należy wspomnieć, że Spamhaus ma ograniczenie do 100.000 połączeń na dzień. Zakładam jednak, że mówimy o normalnym serwerze pocztowym dla średniej firmy, więc raczej nie powinniśmy przekroczyć 100.000 maili przychodzących z zewnątrz dziennie.

Ostatecznie uzbrojenie w powyższą wiedzę możemy przystąpić do konfiguracji Postfixa, która jak zwykla jest dosyć prosta. 🙂

Skonfigurowanie obsługi DNSBL wymaga wyedytowania pliku /etc/postfix/main.cf i dodaniu parametrów do opcji postscreen_dnsbl_sites:

postscreen_dnsbl_sites =
zen.spamhaus.org*2
b.barracudacentral.org*2

Liczba na końcu parametru jest wagą, która powoduje podbicie punktacji.

Sugerowaną konfiguracją jest również korzystanie z lokalnego serwera cache DNS. Może to być dowolny pakiet. Przy dużym natężeniu ruchu przychodzącego zdecydowanie przyspiesza działanie usługi pocztowej:

postscreen_dnsbl_sites =
zen.spamhaus.org=127.0.0.[2..11]*2
b.barracudacentral.org=127.0.0.2*2

Ostanim parametrem, którego wartość warto rozważyć jest postscreen_dnsbl_action. Zazwyczaj jest ona ustawiona na enforce, co oznacza przekazanie do dalszego przetwarzania. Czasami jednak warto jest ubić wszystkie niechciane połączenia:

postscreen_dnsbl_action = drop

Po zapisaniu nowej konfiguracji Postfixa, musimy ponwnie uruchomić serwis.

MG

Tagi: , , ,

Karta SD – formatowanie w Mac OS

29 grudnia, 2019 | Brak Komentarzy | Kategoria: MacOS, Porady
karta SD

Karta SD i jej formatowanie w Mac OS może być źródłem problemów. Sam kilka razy miałem kłopoty. Oczywiście jeśli stosujemy standardowe rozwiązania i mamy kartę sformatowaną dla systemu MS-DOS (FAT), tudzież dla typowego Mac OS Extended (Journaled) to raczej nie napotkamy na żadne przeszkody. Czasami jednak, zwłaszcza gdy zamierzamy testować np. Raspberry Pi, musimy zmierzyć się z innymi systemami plików. I nie chodzi w tym przypadku o zakładanie i konfigurowanie tychże, ale o przygotowanie karty do pracy, czyli usunięcie w pierwszym kroku wszystkich partycji z dostępnej przestrzeni. Niestety, bez tego często nie jesteśmy w stanie korzystać z SD. Wiem, że brzmi to co najmniej dziwnie, ale sam miałem takie problemy.

Jak sprawdziłem najszybszą niezawodną metodą jest skorzystanie z wbudowanych narzędzi systemowych. A więc czas uruchomić terminal. 😉

Jednym z najbardziej pożytecznych i skutecznych narzędzi jest diskutil. Program ten pozwoli nam na wyświetlenie zawartości karty SD:

$ diskutil list

Otrzymamy nazwy urządzeń (np. disk2 lub disk3) z przypisanymi partycjami. Z wyświetlonych informacji można łatwo wywnioskować, które urządzenie to karta SD. Zakładając, że jest np. disk2, możemy przygotować kartę do pracy z Raspberry Pi:

$ diskutil eraseDisk FAT32 RASPBIAN MBRFormat disk2

Na tym jednak nie koniec. Wracając do głównego wątku, możemy również dosłownie wyzerować kartę SD. W tym celu najpierw powinniśmy odmontować urządzenie:

$ diskutil unmountDisk disk2

A potem usunąć jej zawartość:

$ diskutil zeroDisk disk2

Lub inną metodą:

$ diskutil randomDisk disk2

Warto wspomnieć, że opisana komenda sprawdza się również w przypadku pamięci USB, dysków twardych itd. Trzeba jej jednak używać bardzo ostrożnie, i chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego.

To tyle w tym ostatnim tegorocznym wpisie.

MG

Tagi: , ,

Czyszczenie dysków twardych na zdalnym serwerze

24 listopada, 2019 | Brak Komentarzy | Kategoria: Linux, Porady
Odkurzacz, czyszczenie

Czasami zdarza się sytuacja, która zmusza nas do zrównania serwera z ziemią – mam na myśli czyszczenie dysków twardych. Powodów może być wiele, np. zwrot do dostawcy wynajmowanego zdalnego serwera fizycznego itp. Tak czy inaczej lepiej nie oddawać swoich danych. O danych innych użytkowników, ze względu na przepisy RODO, mogę nawet nie wspominać.

Jeśli sprzęt stoi pod ręką to zwykle nie problemu – chociażby ze sformatowaniem dysków. Możemy je nawet wyjąć i zabezpieczyć. Co zrobić jednak kiedy nasze zasoby są zainstalowane w centrum danych a jedyną możliwością jest połączenie zdalne. Nie ma nawet dostępu do konsoli. Wiem, że wielu osobom może wydawać się prawie niemożliwe, ale jednak tak bywa. Nawet w dzisiejszych czasach. Uściślając jedyną metodą dostępu pozostaje terminal SSH.

Po zabezpieczeniu/skopiowaniu danych, o czym musimy zawsze pamiętać, możemy przystąpić do dzieła zniszczenia, chodzi o czyszczenie dysku twardego. Na początek warto wspomnieć, że większość systemów linuksowych w lokalizacji:

/dev/shm

udostępnia dysk RAM. Jest to dobre miejsce na skopiowanie narzędzi, do których nie będziemy mieć dostępu po skasowaniu danych np. ls. Następnie powinniśmy zabezpieczyć dostęp do procesów czyli wykonać następujące komendy:

mkdir /dev/shm/proc
mount -t proc proc /dev/shm/proc

Tak przygotowani przystępujemy do ostatniego nieodwracalnego zestawu kroków.

Najpierw odmontowywujemy wszystkie niepotrzebne partycje. Potem, jeżeli używamy macierzy RAID, to powinniśmy odmontować wszystkie dyski poza bieżącym (de facto należy je wyczyścić oddzielnie). Wreszcie zmieniamy katalog na dysk RAM i wpisujemy:

shred -n2 -z -v /dev/sda

W wyniku działania aplikacji shred usuniemy zawartość dysku sda. Komenda zapisuje losowo bity na /dev/sda, w dwóch pełnych przebiegach (-n2), a następnie wykonuje końcowy przebieg zerami, dzięki czemu dysk wygląda na idealnie czysty (-z). Ostatnia opcja (-v) posłuży do zwiększenia poziomu szczegółowości logów wyświetlanych na ekranie podczas wykonywania polecenia.

MG

Tagi: , ,

Mikrotik – problemy z L2TP

27 października, 2019 | Brak Komentarzy | Kategoria: Porady, Windows
Mikrotik

Routery Mikrotik na przestrzeni 20 lat zdobyły ogromną popularność. Sam byłem bardzo zaskoczony gdy dowiedziałem się, że ta litewska firma zatrudnia ponad setkę pracowników i jest notowana wśród 20 największych biznesów w swojej ojczyźnie. Można powiedzieć, że jest to przykład dużego sukcesu w dziedzinie, która dla wielu z nas nie istnieje ze względu na aktualną modę na serverless business oraz rozwiązania chmurowe.

Jedną z cech urządzeń Mikrotik, które mnie osobiście przekonała najbardziej jest możliwość szybkiego i łatwego skonfigurowania zestawu serwerów VPN, od najprostszego PPTP począwszy po OpenVPN czy L2TP. Nie ukrywam, że od wielu lat, z różnych względów moim faworytem jest właśnie ten ostatni protokół. W artykule nie chciałbym jednak skupiać się na opisie jego budowy za pomocą MikrotikOS, a bardziej na kliencie VPN L2TP.

Wspomniany klient jest zazwyczaj dostarczany w postaci natywnej razem z systemem operacyjnym. Jak go skonfigurować można dowiedzieć się bezpośrednio pod linkiem https://tinyurl.com/m8ytljr. Powinien działać od razu. Jednak po kolejnych aktualizacjach systemu Windows 10 pojawiły się problemy ze stabilnością połączeń L2TP. Przez dłuższy czas użytkownicy odwoływali się do różnych trików. Jedne były bardziej a inne mniej pomocne i skuteczne. Tymczasem ostatnio pojawiło rozwiązanie potwierdzone jednoznacznie przez Microsoft TechNet.

Aby zapewnić sobie prawidłową konfigurację połączeń L2TP VPN w windows 10 należy skorzystać z edytora rejestrów systemowych i znaleźć klucz:

HKEY_LOCAL_MACHINE\SYSTEM\CurrentControlSet\Services\PolicyAgent

Następnie tworzymy nową zmienną typu DWORD (32-bit) Value oraz nazywamy ją AssumeUDPEncapsulationContextOnSendRule. Aby zastosować omawianą łatkę należy jej nadać wartość 2. Ostatnią czynością będzie nieśmiertelny restart systemu Windows w celu załadowania nowych, poprawnych ustawień. Ta prosta czynność ułatwi nam nieprzerwaną pracę w sieci opartej o VPN typu L2TP.

MG

Tagi: ,

OpenVAS – testy penetracyjne

29 września, 2019 | Brak Komentarzy | Kategoria: Linux, Porady
OpenVAS

W dzisiejszych czasach wykonywanie testów penetracyjnych jest, lub przynajmniej powinno być, elementarzem każdego administratora, który zarządza siecią z serwerami obsługiwanymi przez innych użytkowników. Doświadczenie uczy, że pomysłowość ludzka polegająca m. in. na pozostawianiu niezabezpieczonych usług, skonfigurowanych niepoprawnie aplikacji itp. jest praktycznie nieograniczona. Niestety sieć jest tak bezpieczna jak jej nasłabszy punkt. Dlatego chciałem napisać parę słów o dosyć popularnym i prostym w obsłudze narzędziu jakim jest OpenVAS.

Większość popularnych dystrybucji Linuxa posiada gotowe paczki do instalacji. W Debianie 10 Buster (jak do tej pory ostatnim) nie trzeba nawet wspomagać się dodatkowymi bibliotekami, wystarczy wydać polecenie:

apt-get install openvas -y

Po kilku lub kilkunastu minutach, w zależności od stanu łacza internetowego, cały pakiet zostanie zainstalowany i można przejść do jego konfiguracji:

openvas setup

Aplikacja rozpocznie pobieranie aktualizacji z 3 źródeł – NVT, Cert Data i SCAP Data, tak abyśmy mieli dostęp to świeżego zestawu testów, czyli tak naprawdę np. najnowszych definicji dotyczących exploitów, opisanych zagrożeń itp. Całość trochę potrwa i na koniec zostaniemy poinformowani o sukcesie (mam nadzieję) oraz co najważniejsze wyświetlone zostanie hasło dla administratora usługi. Hasło w zasadzie jest jednorazowe i należy je zmienić od razu po pierwszym zalogowaniu, tym bardziej, że nie jest wygodne do zapamiętania.

OpenVAS jest obsługiwany za pomocą przeglądarki internetowej. Domyślnie skonfigurowany jest tylko dostęp lokalny. Może to stanowić pewne utrudnienie, szczególnie w sytuacji gdy korzystamy z serwera bez środowiska graficznego. Dlatego powinniśmy sprawdzić adres IP swojego serwera:

ip a

Następnie trzeba wedytować 2 pliki konfiguracyjne:

/lib/systemd/system/greenbone-security-assistant.service
/lib/systemd/system/openvas-manager.service

i zmienić adres '127.0.0.1′ na uzyskany adres naszego serwera – w każdym miejscu, w którym występuje.

Na koniec pozostaje uruchomić ponownie usługę OpenVAS:

systemctl daemon-reload 
openvas-stop
openvas-start

Od tej chwili możemy cieszyć się w pełni funkcjonalnym skanerem sieci do celów testów penetracyjnych. Otwieramy przeglądarkę i podajemy adres:

https://adres_ip_serwera:9392

MG

Tagi: , , , ,

Telnet w Windows czyli wakacje 2019

25 sierpnia, 2019 | Brak Komentarzy | Kategoria: Porady, Windows
Putty telnet

Po raz pierwszy od 3 miesięcy postanowiłem napisać krótki wakacyjny wpis jako podsumowanie letniego okresu. Chociaż podsumowanie nie będzie tu najlepszym określeniem. Chciałem po prostu zamieścić przynajmniej jeden wpis podczas wakacji 2019 (np. dotyczący popularnej komendy telnet).

Ponieważ nie można tak od razu rzucić się na pracę, tym razem kilka krótkich akapitów o narzędziu telnet. Już ponad 20 lat używam go w codziennej pracy. Powszechnie wiadomo – jest niebezpieczne, powinniśmy go unikać jak tylko można, ale w zasadzie do sprawdzania otwartych portów na zdalnych hostach jest najszybsze. Zapewne większość administratorów używała nie raz polecenia:

telnet host.remote.net 80

żeby sprawdzić czy działa serwer stron www. Komenda ta zadziała nawet jeżeli firewall blokuje pakiety ICMP czyli jeżeli w wyniku:

ping host.remote.net

otrzymamy odpowiedź typu „host jest nieosiągalny”.

W najnowszych wersjach systemów Windows a dotyczy to zarówno stacji roboczych jak i serwerów, ze wspomnianych względów bezpieczeństwa nie ma już komendy telnet. Można ją oczywiście różnymi sposobami doinstalować, jest nawet całkiem sporo poradników typu how-to w sieci. Jednak skoro Microsoft zadecydował, że coś jest niebezpieczne to może znajdzie się alternatywa.

Okazuje się, że wraz z rozwojem środowiska PowerShell, Microsoft dorzuca nam z każdą wersją ciekawe narzędzia. Jednym z nich jest program Test-NetworkConnection. Jeżeli uruchomimy PowerShell w naszym systemie to całkiem spokojnie możemy go wypróbować. A ponieważ parę akapitów wcześniej wspominałem o telnet, to spróbujmy użyć TNC właśnie w taki sposób:

tnc host.remote.net -port 80

Wynikiem będzie raport z ostanią linijką zatytułowaną TcpTestSucceeded. Parametr ten przyjmuje wartości true/false i funkcjonalnie odpowiada staremu dobremu połączeniu za pomocą telnet. TNC ma oczywiście multum innych opcji i serdecznie zachęcam do zapoznania się z dokumentacją.

MG

Tagi: , ,

Wysoki uptime – jak nie restartować serwera

26 maja, 2019 | Brak Komentarzy | Kategoria: Linux, Porady
Uptime - system is up to date

Być może obecnie nie jest to specjalnie popularne, ale dawno, dawno temu jednym z parametrów świadczących o stabilności serwera i zarazem o zdolnościach jego administratora był tzw. uptime. Żyjemy w czasach gdy aktualizacje systemowe bardzo często wymuszają restart całego systemu. Niestety nie dotyczy to tylko serwerów Windows, co kiedyś było głównie ich domeną, ale również serwerów opartych o jądro Linuxa. Często tego typu działania kończą się wyzerowaniem licznika serwera i wspomniany uptime rozpoczyna zliczanie od początku.

Stare nawyki jednak pozostają na trwałe w pamięci i o ile dla Windowsów przestałem się wogóle przejmować ponownym uruchamianiem systemu, o tyle w przypadku ulubionego Debiana za każdym razem ręka drżała jeśli po aktualizacji pojawiał się komunikat o nowych bibliotekach systemowych czy o zgrozo nowej wersji jądra.

Tak było przez kilkanaście lat. Po prostu uznałem, że tak musi być i za każdym razem wolałem dla świętego spokoju zrestartować system. I nagle w zeszłym tygodniu, przy okazji serii aktualizacji serwerów, pojawiła się myśl, że być może są jakieś narzędzia, które podpowiedzą czy na pewno muszę tracić licznik uptime. Okazało się, że jak najbardziej można sobie pomóc. W końcu to Linux.

Pierwsza metoda jest niezwykle prosta. Po każdej aktualizacji należy sprawdzić czy w określonym miejscu pojawił się plik systemowy o nazwie reboot-required. Wygląda to następująco:

$ ls /var/run/reboot-required

Jeśli otrzymamy wynik pozytywny to oczywiście musimy ponownie uruchomić serwer.

Druga metoda polega na zainstalowaniu narzędzia o nazwie needrestart.

$ apt-get install needrestart

Różnica polega na tym, że w wyniku jego działania np. po ręcznym wywołaniu komendy, otrzymamy pełen raport dotyczący nie tylko zrestartowania systemu ale również usług, które należy uruchomić ze względu na nowe wersje bibliotek systemowych. Dodatkowym bonusem jest fakt, że po każdorazowej aktualizacji needrestart zostanie uruchomiony samoistnie i podpowie co należy zrobić dalej. Czyli prawie jak na Windowsach. 😉

MG

Tagi: , , ,

Hasło root – jak je odzyskać?

28 kwietnia, 2019 | Brak Komentarzy | Kategoria: Linux, Porady
Hasło root

Czasami zdarza się nam zapomnieć hasła. Nie jest to żaden duży problem jeżeli np. chodzi o konto w usłudze internetowej gdzie zazwyczaj dostępna jest opcja przypomnienia za pomocą adresu e-mail. Jednak inaczej sprawa wygląda gdy zapomnieliśmy hasła administracyjnego, a jeszcze gorzej hasła administratora dla konta root w systemie opartym o jądro Linuxa. No właśnie. Pytanie brzmi jak odzyskać hasło root?

Istnieje sporo metod pozwalających odzyskać takie hasło, a dzisiaj chciałem skupić się na systemie Debian w wersji 9. Pisze o tym ponieważ całkiem niedawno padłem ofiarą własnego gapiostwa i zakładając kilka maszyn wirtualnych pod rząd zdecydowałem, że nie będę zapisywał haseł. Oczywiście przesłałem je użytkownikom ale… niestety w kilku przypadkach z błędem. Mając alternatywę przygotowywania systemów od początku i wizję kolejnych spędzonych bezproduktywnie godzin zdecydowałem się poszperać w sieci, żeby szybko odzyskać, a w zasadzie zmienić hasła.

Po lekturze kliku artykułów w sieci, ze zdziwieniniem odkryłem, że nie będę nawet musiał uruchamiać systemów z płyty instalacyjnej, ale po kolei.

Po pierwsze powinniśmy uruchomić ponownie system i w chwili pojawnienia się menu startowego z wyborem opcji uruchomieniowych zatrzymać rozruch dowolnym klawiszem (nie może to być Enter 🙂 ). Wybierając pierwszą opcje startową należy wcisnąć e aby przejść do edycji linii wywołania jądra systemowego z opcjami.

Po drugie przechodzimy do linii zaczynającej się od słowa linux, pracowicie przesuwamy się na jej koniec i dopisujemy frazę

init=/bin/bash

Po trzecie wciskamy ctrl+x lub F10 aby uruchomić system. W ten sposób wystartujemy w trybie pojedynczego użytkownika z systemem plików zamontowanym w trybie tylko-do-odczytu. Ponieważ chcemy zmienić hasło root zdecydowanie trzeba to zmienić. Wpisujemy zatem polecenie:

mount -o remount /

Po czwarte używamy dobrze znanej komendy (mam taką nadzieję)

passwd

aby zmienić hasło root. Na koniec uruchamiamy ponownie system, jednak tym razem znamy już hasło.

MG

Tagi: , , ,